Logo Gabinetu Psychologicznego Tomasza Jabłowskiego

O traumie

Ostatni wiking /Den sidste viking/ to film o traumie. O jej mechanizmach. Destrukcyjnych sposobach radzenia sobie. Wychodzeniu z niej. Zwykle adaptacja do traumatycznej rzeczywistości polega na odcinaniu się od siebie samego, by nie bolało. Autentyczność jest zastępowana przystosowaniem. Dajemy priorytet temu, co na zewnątrz kosztem siebie. Reakcja emocjonalna na złe traktowanie jest zbyt trudna do przyjęcia. Im więcej traum, w tym większym stopniu odcinamy siebie. Aż do momentu, gdy odcinamy sobie głowę. Wtedy brak cierpienia odczuwamy jako ulgę. To taka namiastka szczęścia. Oko cyklonu. To od czego uciekamy w nas samych, to wściekłość, często mordercza do tych, którzy nas skrzywdzili. Kochamy ich, więc mamy olbrzymie poczucie winy związane z naszą reaktywną agresją w stosunku do nich. Zamiast czuć te uczucia zaczynamy atakować siebie karząc się za nie. To w wymiarze realnym prowadzi do autodestrukcyjnego sposobu życia. Wyniszczania siebie samego. Wyparta trauma powoduje, że żyjemy w alternatywnym świecie. Nie możemy widzieć rzeczywistości, bo to oznaczałoby uświadomienie sobie tego, co nas spotkało, ze wszystkimi emocjonalnymi konsekwencjami. Spostrzegamy świat i siebie w sposób zniekształcony. Poziom tych zakrzywień zależy od wielu czynników, ale związany jest generalnie z siłą i czasem trwania bolesnych zdarzeń oraz wieku życia, w którym to nastąpiło. Mogę kurczowo trzymać się przekonania, że jestem twardym facetem, atrakcyjną kobietą czy też Johnem Lenonem, a mój partner może się nawet nieświadomie oszpecić, by mi było łatwiej utrzymać się w mojej bańce. A z kolei dla niego to bycie gorszym jest jego fikcyjnym światem, który on przekuwa na fakty. I tak odtwarzamy bezwiednie dobrze znaną rzeczywistości naszego dzieciństwa. Te nieświadome role i scenariusze nie pozwalają nam na kontakt z naszym emocjonalnym cierpieniem z przeszłości oraz tworzą cierpienie w teraźniejszości. W tej historii psychopatyczny sadysta może widzieć wokół zaburzonych psychicznie ludzi, nie widząc belki we własnym oku. Te białe plamy, których nie chcemy wiedzieć dotyczą większości z nas. Zapewne także Ciebie, gdy to teraz czytasz. To zdecydowanie nie muszą być aż tak drastyczne historie jak ta w filmie. Ale bardzo często krzywda jest wystarczająco duża, by uruchomić lawinę agresywnej wściekłości i olbrzymiego poczucia winy z nią związanego, zamienionego na samokaranie . Wszystko to staje się niedostępne naszej świadomości. Ale, gdy przyglądamy się naszemu funkcjonowaniu, to łatwo zauważymy, że na różne sposoby nie pozwalamy sobie na życie pełną piersią i unikamy zaglądania do piwnic naszych rodzinnych domów, bo tam często leżą trupy naszych rodziców. Jedynym sposobem na wyjście z tego zaklętego kręgu jest podjęcie ryzyka pokazania światu tego wszystkiego co ukryliśmy bojąc się, że tacy nigdy nie zostaniemy zaakceptowani. Jedynym sposobem na uwolnienie się od przeszłości jest wzięcie odpowiedzialności za krzywdę wyrządzoną innym, nawet gdy w rzeczywistości nikogo nie zabiliśmy, i przyznanie się do tego przed sobą i innym człowiekiem. W nadziei, że on spojrzy na nas z miłością i nam wybaczy. Zaakceptuje nas takimi jacy jesteśmy. Wtedy odzyskamy dostęp do skarbu własnych pragnień i uczuć oraz odwagę, by traktować siebie poważnie i sięgać po to, co jest dla nas ważne. A wówczas odgrywanie Johna Lenona może być świetną zabawę, również dla tych, którzy na nas patrzą. Pojawia się wtedy radość i swobodny, spontaniczny śmiech. To dowód, że odzyskaliśmy siebie.